~Luke~
Logan oraz Nate odwieźli mnie pod sam. Wysiadłem z białego BMW, nie dziękując im nawet za to, bo prawdę mówiąc nie miałem za co. Za to, że łaskawie wykonali rozkaz Stylesa, który wcześniej mnie pobił? Wolne żarty.
Po tym wszystkim ledwo doszedłem do domu. Byłem cały obolały. Z wargi oraz łuku brwiowego sączyła się powoli krew. Nie wyglądało to za dobrze. Bałem się reakcji mojej matki na ten widok. Było to jednak nieuniknione. I tak by zauważyła, jak wyglądam następnego dnia. Nie ukryłbym się przed nią, bo gdzie miałbym to zrobić? Zamknąć się w swoim pokoju i udawać, że wszystko jest okay? To nie było w moim stylu. Mimo to miałem nadzieję, iż moja matka, jak i ojciec już spali.
Wszedłem do przedpokoju, zamykając za sobą najciszej, jak się dało białe drzwi frontowe. Nie zapalałem światła. Nie było mi to potrzebne. Zsunąłem buty z nóg. Musiałem pójść do kuchni, żeby wziąć coś do opatrzenia ran. Miałem w tym już niezłą wprawę. Nieraz obrywałem od Styles i to ostro. Jeśli mam być szczery to nigdy na to nie zasługiwałem. Harry często nie potrafił zapanować nad swoimi emocjami, więc wyżywał się na wszystkim, co się dało.
Kiedy szedłem przez korytarz, zaplątałem się w jakiś kabel. Próbowałem to rozplątać, ale brak światła utrudniał mi to zadanie. Po pięciu minutach prób, które nie przyniosły większego rezultatu, pociągnąłem za niego. To był mój błąd. Lampka, która stała na stoliku, spadła i roztrzaskała się na kawałki. Huk był na tyle głośny, że byłem pewien, iż zbudził wszystkich domowników.
Na pierwszym piętrze zapaliło się światło, a po chwili na schodach zauważyłem kobiecy cień.
- Luke to ty?- usłyszałem po chwili jej troskliwy głos.
Byłem pewien, że martwiła się o mnie i wyczekiwała mojego powrotu. Byłem w końcu jej ostatnim dzieckiem. Ale byłem także kolejnym dzieckiem, które mogła stracić przez Stylesa.
Nie musiałem długo czekać, a hol rozjaśnił się. Spojrzałem w stronę schodów, po których schodziła moja matka. Była ubrana w błyszczącą, srebną koszlę nocną, która sięgał jej do kolana. Ramiona przykrywał satynowy szlafrok w odcieniu bladego różu. Końce zdobione były białą koronka. Rude włosy kobiety, które zwykle opadały falami na jej ramiona, były wtedy związane w kucyk. Twarz została zupełnie pozbawiona makijażu. Mimo to czarne rzęsy, stanowiące ozdobę błękitnych oczu nadal były długie.
- Dziecko, co ty się stało?- zbiegła po schodach. Chwyciła moją twarz w dłonie. - Marcus! Chodź tutaj szybko!
Westchnąłem. Moja matka, jak zawsze za bardzo dramatyzowała. Prawdę mówiąc nie było ze mną, aż tak źle. Byłem jedynie trochę obolały.
Mój ojciec, którego włosy były już bardziej siwe niż czarne. Miał na sobie jedynie ciemne bokserki oraz granatowy szlafrok.
- Mamo to nic wielkiego- machnąłem dłonią.
- Dziecko tylko ledwo się ruszasz. Chodź powoli do kuchni. Trzeba opatrzeć te rany. To nie wygląda za dobrze- moja matka położyła dłoń na moich plecach.
Zaczęła prowadzić mnie powoli w stronę kuchni. Spojrzałem na chwilę za siebie. Za moimi plecami ciągnęła się czerwona dróżka. Nie wyglądało to zbyt dobrze, ale nie było to dla mnie czymś nowym. Takie sytuacje były u mnie na porządku dziennym.
Jak tylko wszedłen do pomieszczenia, usiadłem na blacie regału. Zawsze to robiłem. Nie wiem, czy był to nawyk, czy to miejsce było naprawdę takie wygodne.
- Powinieneś z tym skończyć. To zbyt niebezpieczne. Nie widzisz tego, a może życie ci jest niemiłe?- w kuchni rozgległ się podniesiony głos mojego ojca.
Moja matka próbowała niezwracać na to uwagi. Wyciągnęła z szafki wodę utlenioną i nalała trochę na gazę, którą przyłożyła do rozciętego łuku. Syknąłem. Cholernie piekło. Przyzwyczaiłem się do tego, ale nadal tal reagowałem.
- Sądzisz, że nie próbowałem? Że sam tego nie chcę? A myślisz, że za co tak oberwałem? Za dobrze odwaloną robotę? Nie. Postawiłen się mu i raczej dobrze na tym nie wyszedłem- krzyknąłem trochę za głośno.
Na czole mojego ojca powstała widoczna zmarszczka. Zdenerwowało go to, co nie było niczym nowym. Zawsze miał do mnie pretensje o to, iż zgodziłem się pracować dla Stylesa. Nie był nawet przez chwilę wdzięczny za to, że zrobiłem to, aby ratować moją siostrę. Mój ojciec nie wyobrażał sobie, jak cierpiałem patrząc na to, jak ten sukinsyn gwałcił najbliższą mojemu sercu osobę.
- I sądzisz, iż w to uwierzę? Ty nie potrafiłbyś się mu postawić. Nigdy nie potrafiłeś tego zrobić. Co niby mu powiedziałeś?- zaśmiał się.
Moja matka zakleiła ranę i odeszła ode mnie. Zeskoczyłem z blatu. Spojrzałem na mojego ojca. Stał przy stole ze skrzyżowanymi na piersi rękoma.
- Powiedziałem mu, że nie zamierzam jej już dłużej śledzić, i że nie pozwolę jej mu skrzywdzić- krzyknąłem, podchodząc do niego bliżej.
- Nie waż się tak do mnie odzywać, gówniarzu.
- Przypominam ci, iż skończyłen juz pieprzone dwadzieścia lat, więc jestem już dorosły- odparłem pewny swoich słów.
- Nie zawsze wiek świadczy o dojrzałości człowieka, a ty jesteś tego doskonałym przykładem. Spójrz tylko, jak odzywasz się do swojego ojca- moje mięśnie się napięły, a dłonie zacisnęły się w pięści.
- Proszę was przestańcie- usłyszałem głos mojej matki. Spojrzałem na nią, miała łzy w oczach. - Marcus wracaj na górę. Zaraz przyjdę.
Mój ojciec westchnął, ale posłusznie wyszedł z kuchni. Moja matka odwróciła się w moją stronę, chwyciła mnie za ramiona.
- Luke, dziecko nie poznaje cię- powiedziała smutno.
- Ależ proszę cię. Co ja na to poradzę? To wszystko przez niego. Zrobiłem to, żeby ratować ją, a on tego nie docenia- znowu podniosłem głos.
- Uspokój się. Proszę cię- odparła, wychodząc z pomieszczenia.
Walnąłem pięścią w drewnianą szafkę. Poczułem, jak zaczynają piec mnie kłykcie. Nie patrzyłem jednak na to i powtórzyłem to. Ulżyło mi. Zawsze dawało mi to ulgę.
Usłyszałem nagle dzwonek telefonu. Wyjąłem go z kieszeni i przeczytałem wiadomość.
OD: Nieznany
Zamieniasz się we mnie, Luke. Wyładowujesz emocje na innych rzeczach.
xHarryx
DO: Nieznany
Wątpie.
OD: Nieznany
Podyslutowałbym z tobą, ale muszę się zająć moją kochaną Chans.
DO: Nieznany
Sex przyjaciółka wpadła w odwiedziny?
OD: Nieznany
Tak. Też powinieneś sobie taką znaleźć.
DO: Nieznany
Podziękuję.
OD: Nieznany
Okay, ale nie wiesz co tracisz.
Schowałem telefon do kieszeni. Nie mogłem uwieezyć, że Styles chce odebrać dziewictwo. Wiedziałem, że to nie może się stać. Nie mogłem na to pozwolić. W tej sytuacji widziałen tylko jedno rozwiązanie. Nie było ono zbyt dobre, ale musiałem to zrobić.
Od autorki: Dawno nie pisałam w pierwszej osobie i zaczynałam wpisać w trzeciej. Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Teraz rozdziały będą już o wiele częściej.
Jak sądzicie co Luke wymyślił?
~Pauline~