Strony

08 sierpnia 2015

Chapter 2

~Harry~

Po lokalu roznosił się zapach papierosów, pomieszany z zapachem marihuanny. Wdychałem go powoli, rozkoszując się. Uwielbiałem go. Był dla mnie idealny.

W całym lokalu błyskały różnokolorowe światła. Lecz do części, w której ja się znajdowałem, nie dochodziły. Tak zwana "lorza Stylesa" była oświetlona jedynie przez niewielkie niebieskie świeczki, czy jak to nazwać.

Siedziałem na czarnej skórzanej w sofie w otoczeniu Chanel, Maggie oraz reszty mojej grupki, kiedy nagle rozległ się głos, któremu udało się skutecznie zagłuszyć muzykę.

- Nie będę już więcej jej dla ciebie śledził, Styles.

Spojrzałem na chłopaka. Jego blond włosy były w lekkim nieładzie. Strzelałem, że musiał zaliczyć jakąś dziewczynę. A nie sorry przecież on był taką "cnotką". Mimo, że światło nie docierało do lorzy kolczyk w jego wardze błyszczał się, co mnie irytowało. Był ubrany czarne rurki, biały podkoszulek i czarną bluzę z kapturą.

- Mówiłeś coś do mnie, bo chyba nie dosłyszałem?- uśmiechnąłem się, jak to miałem w zwyczaju.

Oparłem się wygodnie o oparcie kanapy, kładąc ręcę wzdłuż jej oparcia. Zlustrowałem chłopaka od góry do dołu. Miał ręcę włożone w kieszenie spodni, a jego wyraz twarzy ukazywał zdecydowanie? Oj biedaczek, biedaczek. Nie wiedział chyba w co się pakuje. Dziwiło mnie to, bo chyba każdy w mieście pamiętał, że z Harrym Stylesem się nie zadziera.

- Przestaję ja dla ciebie śledzić. Mam już dość usługiwania tobie. Ona nie zasługuje na to, żebyś się do niej dobierał. Nie pozwolę na to, rozumiesz?- mówił to z takim zdecydowaniem, że chyba nie tylko mnie to zaskoczyło.

- A tak na serio to, po co przylazłeś? Bo chyba nie powiesz mi, że chcesz zaryzykować jej i swoje życie?- zaśmiałem się.

- Słyszałeś, po co przyszedłem. Nie będę jej już dłużej dla ciebie śledził, żebyś mógł ją potem wykończyć. Nie będę już do tego dłużej przykład i ci służył. Nie mogę już patrzeć na cierpienie tych dziewczyn- powiedział i zaśmiał mi się prosto w twarz.

Zlustrowałem chłopaka od góry do dołu. Trzymał ręcę w kieszeniach, a jego usta ułożone były w kpiącym uśmieszkiem. Czy on naprawdę uważał, że mógł tutaj, tak po prostu przyjść i mi odmawiać? A do tego nie mieć do mnie szacunku? Jeśli tak to ostro się mylił. Nikt nie odważył mi się stawiać. Nikt do tamtego wieczoru.

- Czy ty robisz sobie ze mnie żarty? Zapomniałeś kim jestem? A może przez ten długi czas nie zrozumiałeś jeszcze, że mnie się nie odmawia? W moim słowniku nie ma takiego słowa, jak "nie", zrozumiano?- uśmiechnąłem się do niego.

Na te słowa blondyn po raz kolejny się zaśmiał. Wstałem gwałtownie z kanapy. Czułem, jak moje mięśnie się napinają. Zacisnąłem dłonie w pięści. Jeszcze nie spotkałem, która byłaby tak bezszczelna w stosunku do mnie.

- Wiem i rozumiem, ale to nie oznacza, iż muszę się do tego stosować. Nie możesz mi nic zrobić. To właśnie to boli cię najbardziej, Styles. Sądzisz, że masz kontrolę nad wszystkimi. Że wszyscy są ci posłusznie. Ale tak nie jest, Harry. Jest jedna osoba, która jest wyjątkiem. I tą osobą jestem właśnie ja- oznajmił pewnym siebie.

Całe moje ciało ogarnął gniew, a ja traciłem nad sobą panowanie. Coco złapała mnie za ramię. Szybko jednak odepchnąłem jej dłoń. Zacząłem iść w stronę chłopaka, a kiedy byłem już wystarczająco blisko pchnąłem go na ścianę. Musiało go to zaboleć, ponieważ jeknął i skrzywił się. Podeszłem bliżej niego, wymierzając cios w jego policzek, przez co jego ciało opadło na ziemię.

- Zostaw go, Styles! Nic przecież nie zrobił!- usłyszałem krzyk Chanel za plecami.

Odwróciłem się. Spojrzałem na opaloną twarz brunetki. Na jej idealnych rysach, jak i w niebieskich oczach dostrzegłem strach. Zignorowałem to. Byłem zbyt wkurzony, żeby się tym przejmować.

- Nie wpieprzaj się w nie swoje sprawy, Chans- syknąłem. Chwyciłem bluzkę chłopaka i podniosłem go do pionu, przygniatając jednocześnie do ściany.- Wiesz, co ci powiem? Szkoda, że nie miałeś tak nie wyporzanej gęby i tak śmiało nie gadałeś, jak pieprzyłem twoją siostrzyczkę. Wtedy, tak żywnie nie dyskutowałeś. Zgodziłeś się niemal od razu dla mnie pracować, bylebym tylko nie zrobił jej krzywdy.

Chłopak patrzył na mnie i ciężko dyszał. Jego oczy wypełniał gniew. Czułem, że chęć zemsty na mnie go obwładnęła go. Cieszyło mnie to. Miałem zamiar to zrobić już od kiedy go poznałem. Nigdy mi jednak na to nie pozwolił. Do tamtego wieczoru. Był w stanie zabić mnie na oczach wszystkich. Mimo, iż wiedział, że jest ode mnie słabszy i nie zdoła mnie pokonać był gotów rzucić się na mnie.

- A zrobiłeś jej krzywdę i to wielką. Przez ciebie nie umiała normalnie żyć. Zgwałciłeś ją, a ona nie wytrzymała i się powiesiła przez ciebie. Jesteś potworem, a nie człowiekiem, Styles- wykrzyczał na całe gardło.

- A co ja poradzę, że twoja siostrunia miała taką słabą psychikę? Nie mogła tego znieść to się zabiła, ale nie zginęła z mojej ręki, a uwierz mi mogłem to zrobić. Powiedz mi, czemu tak bronisz tej dziewczyny? Czemu tak się martwisz o to, co się z nią stanie?- zapytałem spokojniejszym tonem.

Prawdę mówiąc nie obchodziło mnie to. Ale bronił jej tak, że musiało za tym coś stać. Może odkrył coś o mojej przeszłości związanej z jej rodziną. Jest też jedno sensowne wytłumaczenie. Dziewczyna mu się spodobało. Nie mogłem dopuścić, żeby się do niej zbliżył. Ona należała do mnie i do nikogo innego.

- Ponieważ ma zbyt dobre serce, żeby stać się twoją dziewczyną na jedną noc. Nie pozwolę na to, żeby skończyła, jak wszystkie. Nie pozwolę na to, żeby taki chuj, jak ty ją dotknął- syczyczał przez zaciśnięte zęby.

Z jego czoła spływały krople potu. Bez chwili zawahania wymierzyłem trzy ciosy. Celowałem na oślep, ale refleks i tak miałem dobry. Ciało chłopaka po raz kolejny runęło z hukiem na podłogę, a z nosa i kącika ust polała się krew. Uśmiechnął się na ten widok. Lubiałem patrzeć na cierpienie innych ludzi. Dla lepszego efektu kopnąłem go z całej siły w brzuch. Chłopak skulił się na podłodze.

- Nie uważasz, że ma już dość?- usłyszałem głos Frost.

Nie troszczyła się o chłopaka. Bała się po prostu o swój tyłek. Gdyby się wygadał byłoby już po nas. Nie bylibyśmy bezpieczni, nigdzie. Nigdy jakoś się tym nie przejmowałem, ale nie uśmiechało mi się spędzenie reszty życia w więzieniu. Nie do twarzy mi w pomarańczowym.

- W sumie to już skończyłem. A jeśli chodzi o ciebie to, jeśli znajdziesz mi inną dziewicę, to nic jej nie zrobię. Uwielbiam, jak dziewczyny są ciasnę i krzyczą błagając, żebym przestał to jest, jak muzyka dla moich uszu. Wtedy zawsze przyśpieszam. Jestemjeszcze bardziej brutalniejszy. Nate, Logan zajmijcie się nim. A i Miller. Sprawdź, co jutro robi nasz pięknośc. Nie chcę mi się już dłużej czekać- uśmiechnąłem się triumfalnie do chłopaka.

Podszedłem do kanapy. Chwyciłem dłoń Chanel. Dziewczyna wstała, a ja zacząłem ją wyprowadzać z lokalu.

Od autorki: No i mamy kolejny rozdział. Co sądzicie o Harrym? Raczej nie jest zbyt miły. Jak myślicie kto jest naszym Sassy Boy'em? Macie bohaterów także strzelajcie, kochani :* Kto zgadnie dostanie rozdział z dedykacją. Słaba nagroda, ale nic więcej nie mogę wam zaoferować.

~Pauline~